Odkąd najmłodszy członek Zespołu Magsy nauczył się chodzić, a w zasadzie głównie biegać, trudno określić wspólne wyjście mianem spaceru. Jeśli odbywa się w wózku i bez zabawy w berka, mamy jednak szansę na zachowanie spacerowego tempa.
Spacery z Małym Łobuziakiem mogą być miejskie, wtedy zwiedzamy parki, chodniki i place zabaw. Mogą też odbywać się w klimacie leśnym – wśród wszędobylskiej zieleni i krajobrazów, morskim lub górskim. Dla Malucha i tak najważniejsze są te elementy, które może podczas spaceru powąchać i dotknąć. Najlepiej by było, gdyby mógł je też zjeść. Na szczęście mama i tata poskramiają apetyt na szyszki, liście i kamyczki. 🙂
Na spacerku towarzyszy nam zazwyczaj piesek, który jak wiadomo robi „hau hau”. Czasem spotykamy inne stworzenia – kotki, wiewiórki, ptaszki, a nawet kózkę. Zdarzył się nawet konik, nieoczekiwanie wydający dźwięki inne niż stukot kopyt! Zawsze trzeba mieć oczy dookoła głowy, bo nigdy nie wiadomo, kiedy i z którego kąta wypełznie coś, co przykuje uwagę naszej Pociechy na tyle, żeby zechciała udać się w tym kierunku w trybie natychmiastowym.
Na wspólnym spacerze przydają się chusteczki, kiedy trzeba wytrzeć nosek, ale też przy posiłku w biegu – wytrzemy rączki i buzię. Drugim istotnym przedmiotem do zabrania na pewno jest przewijak, który jest integralną częścią torby Magsy, do tego pieluszka i mokre chusteczki. W zapasie trzeba mieć kocyk i książeczkę na wypadek nagłego ataku drzemki. Do tego smoczek, trzy ulubione zabawki, smakołyki i coś do picia. Takie podstawowe wyposażenie zapewni minimalną pewność, że jesteśmy przygotowani. A potem to już wiadomo… żywioł. 🙂
Parafrazując pewne powiedzenie, jeśli chcesz rozbawić własne dziecko opowiedz mu o swoich planach. Możemy mieć ochotę na odwiedzenie galerii handlowej, ale jeśli Maluszek jest w nastroju na bieganie z patykiem, możemy tam nie trafić w planowanym czasie. Wychodzi na to, że wspólny spacer i tak ostatecznie dowodzony jest przez najmłodszego członka rodziny.